25 gru 2009

Alicja - Centrum


HISTORIA NADESŁANA PRZEZ J.

Minęła mnie w tłumie, lekko potrącając. Odwróciła głowę, ale nie powiedziała „przepraszam”. Nieświadomie jednak udzieliła mi zgody, bym dostrzegł siebie na ułamek sekundy w jej spojrzeniu. Szliśmy w tym samym kierunku, a właściwie szedłem teraz za nią. Z początku myślałem, że jest małą dziewczynką, która zgubiła drogę do domu. Zdradziły ją szpilki i czerwone paznokcie. Później zdawało mi się, że dobrze wie, dokąd idzie. Być może i ona za kimś podążała – tak jak ja za nią. Obserwowałem ją z odległości kilku metrów. Zwolniła, gdy zbliżaliśmy się do placu tuż przy wejściu do metra. Zatrzymała się i rozejrzała. Po chwili zobaczyłem, jak wyciąga rękę i zaczepia jednego z przechodniów. Podszedłem bliżej, by przysłuchać się ich rozmowie.

- Czy mógłby mi Pan powiedzieć, którędy powinnam iść?
- To zależy w dużej mierze od tego, dokąd chciałabyś dojechać – odparł starszy mężczyzna.
- Właściwie wszystko mi jedno.
- W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
- Chciałabym tylko dostać się dokądś – dodała.
- Bez wątpienia tam dotrzesz, tylko będziesz musiała wysiąść na odpowiedniej stacji.

Skinęła głową i odeszła w stronę ruchomych schodów. Wiedziałem wtedy, że nie ważne dokąd, ale tego wieczoru pójdę za nią wszędzie.

5 gru 2009

Babcia - Świętorzyska




Miejsce: Warszawa, skrzyżowanie Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej (tuż obok wyjścia z metra Świętokrzyska)
Czas: luty/marzec 2003, albo 2004
Pogoda: Chłodno, ludzie chodzą w zimowych płaszczach, mi marzną ręce
Aktorzy: ja, znajomy, babcia, tłum

Akcja:

Telebim na Sezamie miga. Pies szczeka. Jest mróz. Mówię znajomemu cześć, żegnam się, do jutra, pa, on idzie do przejścia dla pieszych.

Na planie pojawia się babcia. Po ubiorze widać, że jest bardzo uboga. Na nosie ma przedwieczne, olbrzymie okulary w grubych oprawkach. Wiatr rozwiewa jej włosy (nie jest całkowicie siwa, na jej włosach są jeszcze zauważalne resztki farby). Wygląda na nieskończenie samotną. Mimika - spojrzenie na tłum, które wyraża nieludzką tęsknotę za ludźmi. Rozgląda się, ale jej wzrok jest nieobecny.

Na Marszałkowskiej zmieniają się światła. Tłum zaczyna przechodzić przez pasy. Jakiś mężczyzna w garniturze biegnie, żeby zdążyć na światłach. Potrąca babcię.

Slow motion.

Strąca jej okulary. Spadają w zwolnionym tempie. Tuż nad ziemią zatrzymują się na ułamek sekundy.

Okulary spadają na ziemię i rozbijają się w drobny mak. Drobinki szkła rozpadają się na chodniku tworząc konstelacje.

Nikt się nie zatrzymuje. Tylko ja tkwię wraz z nią w jakiejś niezwykłej relacji. Flaneur. Jako jedyny uczestniczę w tej mikrotragedii.

Starsza pani stoi nieruchomo przez jakieś 3 sekundy, które wydają mi się wiecznością. Wpatruje się w proch szkła. Po 3 sekundach, schyla się po resztki okularów. Zakłada je - jednego ze szkieł w ogóle nie ma, drugie jest zbite w połowie.

I nagle widzę, że zaczyna płakać. Łzy wylewają się spod pobitych okularów. Patrzę na tę niezwykle samotną kobietę, na jej rozbiegany wzrok poszukujący jakiegokolwiek oparcia w ludziach lub zrozumienia. Tłum ją omija. Ona stoi. Patrzę.

Cięcie.

2 gru 2009

Kahaberi - Tbilisi




HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ GZACHRIS:

Nie znasz mnie, jedyne co przychodzi Ci do głowy to: "bezdomny, śmierdzący, lepiej się nie zbliżać bo jeszcze można coś złapać". Czy dlatego, choć wokoło ludzie stoją, nikt nie odważy się usiąść obok mnie? A ja mam swoją historię, czuję się szczęśliwy, bo jestem przede wszystkim wolny. Nic mnie nie ogranicza: czas, praca, pieniądze czy ludzie. Żyję swoim tempem i jest mi z tym dobrze. Nie wiesz, że pewnego dnia porzuciłem życie, podobne do Twojego i wybrałem się w podróż, przed siebie. Zwiedziłem wszystkie kraje Europy i część krajów azjatyckich. Wszędzie sobie jakoś radziłem, choć pieniądze skończyły się szybko, zawsze jednak na mojej drodze spotykałem ludzi, którzy byli mi przychylni i okazali serce. Mam przyjaciół w wielu zakątkach świata i zawsze mogę na nich liczyć, a oni na mnie.

Myśl więc o mnie co chcesz, ale odpowiedz sobie na jedno proste pytanie: czy Ty, tak właśnie Ty, czujesz się szczęśliwy?

30 lis 2009

Ludzie w metrze - pierwsze urodziny!!

I tak to to tak to to tak to to tak
Ludzie w metrze obchodzą dziś pierwsze urodziny! W tym czasie:

1. Blog zdobył tytuł "Literackiego Bloga Roku"
2. Blog odwiedziło 4183 osób z 4 kontynentów, 40 państw i 137 polskich miast.
3. Najwięcej odwiedzających - 2476 - pochodziło z Warszawy. Na kolejnych miejscach znalazły się Kraków, Poznań i Olsztyn.
4. Najwięcej odsłon - 147 - blog miał 10 listopada 2009 - w dniu ogłoszenia wyników na literacki blog roku.
5. Najczęstszym źródłem wejścia na blog było... google (715 wejść). Na drugim miejscu znalazł się facebook (659)!
6. Na blogu pojawiły się 94 posty.
7. Historie lub zdjęcia nadesłało 11 osób.
8. Najpopularniejszymi postami były - "Puste metro - Londyn" oraz "Blondynka".
9. Najczęstszym słowem kluczowym, po którym wchodzono na bloga było "ludzie w metrze"
10. Najciekawsze słowa kluczowe: śpiący ludzie, ogłuszyłam karpia, adidas madonna, była prostytutka szuka męża, jak olać chłopaka, zez u mopsa, była pijana ale wiedziała czego chce, co rosło na polu u jeremiasza, czy alkoholik może być dobrym kochankiem?, dlaczego ludzie śpią na torach, gra dziewczyna z komurkom, gówno martyny, jak uśpić niesfornego psa, kamuflaż ludzi, kobiety pracujące w agencji towarzyskiej, które zaszły w ciążę, kucharka w barze mlecznym, mam kochanka nie kocham zeza, maść z żółtego tulipana, metro kijuw, młotkiem karpia, namiętna noc w hotelu, ona ma zeza, perfumy-przejde przez ulice a ludzie sie ogladają, pijana japonka w metrze,  piosenka z american pie wesele jak zwiędły kwiatki, prostytutki z ursynowa, rodzaje brud i wąsów u męszczyzn zdięcia, sex zdjecia urzedniczek w pracy z ukrycia, tapiry zasypiają na zimę, wiersze dla sześćdziesięciolatka.

Ludzie naprawdę mają fantazję.

11. Najczęstszą przeglądarką był Firefox.
12. Najczęstszym systemem operacyjnym był Windows.
13. Jedna osoba weszła na blog z rozdzielczościa 0:0 (?) ;)
14. Najwięcej wchodzących osób korzystało z neostrady.

Korzystając z tej jedynej w swoim rodzaju okazji chciałbym podziękować wszystkim, którzy współredagowali ze mną blog, wspierali mnie w chwilach zwątpienia (a było ich wiele) linkowali, komentowali. Dziękuję!

22 lis 2009

Ludzie - Kijów



HISTORIA NADESŁANA PRZEZ JUANĘ:

Mijamy się. Codzienne tysiące z nas przemierzają różne trasy. Każdy jest inny. Mamy coś wspólnego ze sobą. Każdy ma swoją historię. Wszystkie zaczynają się i kończą właśnie tu.

Przechodzimy obok siebie w pośpiechu. Unikamy obcych spojrzeń. Dajemy się mijać i sami mijamy. Wzdrygamy się, gdy ktoś nas przypadkiem dotknie. Nasze twarze zastygają w bezwyrazie. Odrzucamy emocje, uczucia, historie, których moglibyśmy być częścią. Nasze wewnętrzne światy chowamy szczelnie pod skórą, pod ubraniem. Chcemy być bezpieczni.

Kłębią się w nas myśli, które nie znajdują ujścia. Gdyby ich krzyk nastąpił jednocześnie, zagłuszyłby chyba całe miasto. Każdy czegoś pragnie, o czymś marzy. Jedni już nawet coś mają. Drudzy wciąż szukają.

Pozostawiamy niewidoczne ślady na brudnych podłogach, które błyszczą jedynie odbiciem sztucznego światła. Na przemian chodzimy, stoimy, jeździmy, zatrzymujemy się, wstajemy, czekamy i idziemy dalej... Cały czas gdzieś zmierzamy. Razem.

Dokąd? Z kim?

11 lis 2009

Mamy nogi


Mamy nogi, lecz nie mamy gdzie uciekać.

9 lis 2009

Tatiana - Barcelona



HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ M:

Tatiana jest Rosjanką. 5 lat temu przyjechała do Barcelony z jedną walizką, z 200 euro w kieszeni. Z niczym więcej. Zatrzymała się w najtańszym hostelu w mieście. Piąte piętro. Widok na słynną La Ramblę. Ciepłe noce, wąskie uliczki, pranie nad głowami przechodniów, małe rozświetlone kawiarenki, papugi w klatkach ulicznych handlarzy. Tatiana siedziała wtedy na balkonie i paliła nerwowo papierosa za papierosem. Zastanawiała się co dalej. Znów nie u siebie, znów gdzieś poza przestrzenią. Miliony kilometrów od tego, co znała.

Dziś płynnie mówi po hiszpańsku, pracuje w muzeum Jeana Miro i jest wielbicielką hiszpańskiej cavy, którą sączy do kolacji wraz z mężem, starszym od niej o 20 lat ekscentrycznym tłumaczem Nabokova.

Poznali się w Barcelonie, w rosyjskim sklepie, kupując waniliowe obwarzanki. Tłumaczył wtedy Lolitę.

7 lis 2009

Pani Carter – Waterloo



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Pani Carter jest bardzo zapracowaną kobietą, więc tylko w metrze ma czas na odpoczynek. Niby oficjalnie pracuje na jednym etacie, ale tak naprawdę... Właśnie jedzie z jednego z londyńskich szpitali, gdzie pracuje jako kucharka. W domu czeka ją trójka rozwrzeszczanych dzieci i mąż, który jest ogromnie zmęczony po pracy na budowie. Teraz siedzi wygodnie na kanapie i ogląda wiadomości, ale robi się coraz bardziej głodny, a żona właśnie się spóźnia, czego robić jej absolutnie nie wolno. Pani Carter teraz jeszcze się prześpi, a potem przygotuje dla całej rodziny kolację, wstawi pranie, odrobi lekcje z małą Lucy, umyje wszystkie naczynia i wysprząta wszystkie pokoje. Kiedy mąż będzie już smacznie chrapał od trzech godzin pani Carter wolno będzie położyć na te kilka godzinek. Jutro wstanie o świcie, przygotuje dzieciom i mężowi kanapki do szkoły, przeprasuje wszystkie wczoraj wyprane ubrania i pomyśli sobie, że już za trzy dni niedziela.

W niedzielę pani Carter myśli sobie zawsze, że wspaniale jest łączyć pracę zawodową ze szczęśliwym życiem rodzinnym. Teraz jednak nie jest w stanie dojść do tak konstruktywnych wniosków.

4 lis 2009

Tomoe Hotaru - Tokio



HISTORIA I ZDJĘCIE BY JAHNE WALERIAŃCZYK:



Tomoe Hotaru (jap. "świetlik wschodzący z gleby") ma 5 lat i chodzi do przedszkola Juban w Asakusa, niedaleko swiatyni Senso Ji. Jest przyzwyczajona do turystów robiących zdjęcia, zapachu ryżowych krakersów i do ptaków, które gromadami obsiadają pagody, kramy i drzewa w okolicy. Hotaru nie dba ani o turystów, bo są irytujący i wszyscy wyglądają tak samo, nie dba o ryżowe krakersy, bo woli czekoladę i nie wzruszają jej też świątynne ptaki, ani żywe, ani martwe.

Nie lubi ptaków: doskonale wie, że one maja tak w zwyczaju, że w końcu spadają na ziemię i Hotaru ciarki przechodzą po plecach na myśl, ze któreś z tych stworzeń mogłoby runąć jej na głowę. Hotaru nie ufa ptakom. Ich funkcja w świecie jest dyskusyjna; są straszne, i te ich paciorkowate oczy wirujące we wszystkich kierunkach.... Tak, Hotaru dobrze się orientuje co z nich za potwory!

Gdyby Hotaru była szczerym, miłym dzieckiem, powiedziałaby otwarcie, że ptaki bezsprzecznie i wprost przerażają ją, ale nie jest szczera. W przedszkolu, wśród innych dzieci, Hotaru zmienia swój strach w demonstracyjne okazywanie wstrętu. Nigdy nie jest jej przykro, kiedy któreś z dzieci znajdzie w ogrodzie otaczającym przedszkole kolejnego ptasiego trupa. Dziś też, jej reakcja na martwa jaskółkę była
przewidywalna. "Ale jestem zadowolona że to głupie ptaszysko umarło", mówi zadziornie Hotaru i zostawia resztę lamentujących dzieci z panią przedszkolanką.

Dzieci bywają tak szczere i okrutne w swoich słowach, jak dorośli jedynie w myślach pozwalają sobie na to.

2 lis 2009

Jan - Świętokrzyska



Jest kwiecień, albo maj, nie pamiętam dokładnie. "To, co pamiętam jest jak poszarpane taśmy, które tkwią nieprzerwanie w mojej głowie. Muszę je posklejać, uporządkować." Nie wiem co jest prawdą. "If your memory tells you it was only a dream, call your memory a liar for it was the most real reality possible."

Kiedy to było? "Wtedy gdy"? Blisko. Grzęźnij.

Jestem u L. Mamy godzinę do jej wyjazdu. Jej pokój jest w nieładzie. Pościel jest rozgrzana. Jest koniec kwietnia. Mówi do mnie "Musimy posprzątać, a ja muszę się jeszcze umalować". Rozumiem. "Tak długo czekam, a ty ciągle myjesz swoje ciało. Moje dłonie prawie z głodu umierają." Ona wyjeżdża. Ja ją kocham.

Wszystko w nieładzie, tzn. nie pod kątem prostym. Porządkuję. Układam. Odmierzam. Ustawiam grzbiety książek według kolorów, szerokości. Wkładam płyty do pustych pudełek. Wszystko w symetrii. Boski ład. Nic nie może wykroczyć poza porządek, nic nie może odstawać, nic nie może psuć ładu.

L. czeka z walizkami w przedpokoju. Za chwilę ma wyruszyć do egzotycznych krain - Hajfa, Tokio, Meksyk. Islandia.

Spoglądam jeszcze raz na wysprzątany pokój. Jest koniec kwietnia. Słońce wpada do pokoju. Refleksy z szyb sąsiedniego bloku padają na ściany. Padają na biurko, na którym dostrzegam swoje odciski palców. Wycieram je. Pokój jest dziewiczo czysty.

L. pozna kogoś na wyjeździe. Nigdy już nie wejdę do tego pokoju.

I wtedy zdałem sobie sprawę, że nie zostawiłem ani jednego śladu.

Ani na blacie.
Ani w jej pamięci.




"No wonder you rise in the middle of the night
to look up the date of a famous battle in a book on war.
No wonder the moon in the window seems to have drifted
out of a love poem that you used to know by heart. "

31 paź 2009

28 paź 2009

Iwan - Kijów



JA: Cofnij się w czasie. Gdy skoncentrujesz całą swoją uwagę na moim głosie powoli zaczniesz się odprężać. Odliczę od 10.

10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0

IWAN: Mam 11 lat. Jestem na urodzinach u mojego przyjaciela w jego domu przy ul. Szewczenki. Mieszkanie jest bardzo wysokie. Siedzimy w pokoju jego siostry i układamy pasjanse. W pewnej chwili spoglądam do góry. Na szafie stoją opisane męskimi imionami kartony: Piotr, Jurij, Borys, Władimir. Jest ich jeszcze kilka. Stoją jak urny. We wszystkich znajdują się pozostałe po byłych kochankach prochy - podarowane siostrze kokardy, pachnące papeterie, zasuszone róże, kawałki kory i chusteczki.

Wychodzę od niego i zaczynam rzygać. Kolorowe rzygi wylewają się z mojego gardła, na chodnik wypadają nieprzetrawione lentilki, brunatna miazga z czipsów i ciastek, kolorowe płyny i resztki kotleta. Od tamtej pory nauczyłem się dwóch rzeczy.

Po pierwsze - nie obżerać się.
Po drugie - nie katalogować.

27 paź 2009

James - gdzieś w Undergroundzie



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

James jest urodzonym zwycięzcą. Od szkoły średniej był najlepszy w sporcie, miał też najlepsze wyniki w nauce, najpiękniejsze dziewczyny i najbogatszych rodziców. Urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. To pewne. Najlepiej prosperująca kancelaria prawnicza w całym Londynie, najwspanialsza, najładniejsza, najbardziej inteligenta i najlepsza w łóżku żona, najlepsza córeczka. James od lat jest „the” tudzież „the most”. Rok temu usłyszał od jakiegoś lekarza wyrok: rak. James wiele nie myślał na ten temat – najlepsi lekarze, najlepszy szpital i najbardziej waleczny pacjent na całym oddziale. James wygrał, ale jest mu mało. Tydzień temu wrócił z Mont Blanc i uznał, że musi sobie znaleźć jakiś bardziej ambitny cel.

Dziś James ściga się z czasem. Chce żeby jedna chwila trwała miliony chwil. Nikomu się to jeszcze nie udało, ale on wie, że wygra.

26 paź 2009

Irakli - Tbilisi



HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ GZACHRIS:

Nigdy nie był człowiekiem przeciętnym, zawsze 'to coś' wyróżniało go z tłumu. Irakli z łatwością pozyskiwał nowych znajomych, w towarzystwie zawsze błyszczał inteligencją i błyskotliwym sposobem bycia. Urodzony lider - tak o nim mówiono. Zawsze brnął pod prąd, zbaczał z wyznaczonych dróg przy każdej możliwej okazji. To on wytyczał szlak, który szybko się za nim zapełniał. Mimo wyjątkowych zdolności nie zrobił jednak kariery politycznej, czego mu wróżono, ale został nauczycielem, niezwykłym nauczycielem. Nikt, nigdy nie nudził się na jego lekcjach, nikt z nich nie uciekał, każdy uczeń wyglądał wręcz z niecierpliwością kolejnych. Dziś Irakli jest na emeryturze. Nie jest zwykłym dziadkiem...

25 paź 2009

Odrobina czarnego humoru - Młociny



HISTORIA NAPISANA PRZEZ MZ:

Pan X pracował na dwie zmiany wiodąc monotonny i ciężki żywot. W międzyczasie miał urodziny, więc z utęsknieniem czekał na weekend, który miał być okazją do odpoczynku i odpowiednią chwilą do dobrej zabawy. Chciał ten czas spędzić samotnie wypijając jedno ze swoich ulubionych win. Jednak im bliżej było upragnionego dnia wolnego, tym bardziej szukał towarzystwa. Szukanie nie pomogło, a wręcz osamotniło go jeszcze bardziej uświadamiając, że tak naprawdę nie ma z kim świętować swoich urodzin. W domu nie było nikogo, bo nikomu nie było po drodze znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.

Będąc już na stacji Stare Bielany, zaczął mamrotać pod nosem: ktoś miał pogrzeb, wino nie ma tego czegoś, ktoś mu złożył życzenia, ktoś umarł, ktoś mu wykupił wszystkie bilety do kina, na film który chciał koniecznie zobaczyć, ktoś mu coś ukradł, ktoś zapomniał o jego urodzinach, ktoś zjadł jego tort urodzinowy, ktoś podebrał mu pracę, ktoś go rozczarował, ktoś ma poważną operację...

Kiedy wyszedł ze stacji Młociny postanowił zadzwonić do kogoś, a ten ktoś mu powiedział coś, czego się nie spodziewał. Stanął i nie wiedział co robić. Ludzie go przepychali śpiesząc się gdzieś. Z ogłupiałym wzrokiem skierował się z powrotem do metra i pojechał ze stacji Młociny na stacje Kabaty i z powrotem. Nikt nie wiem ile razy jeździł od pętli do pętli, ale nie chciał wracać do domu, gdyż wiedział, że ten weekend będzie gorszy niż minione dni...

11 paź 2009

Wyznania kontrolera



Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zawód kontrolera jest jedną z najsmutniejszych profesji świata. Kiedy wyciągam legitymację, ludzie w jednej zaczynają mnie nienawidzić, odsuwają się w wielokąty autobusów, tramwajów i metra. Kiedy się odwracam szepczą przekleństwa, pokazują mi środkowy palec.

Kiedy uda mi się kogoś złapać muszę wysłuchiwać setek wersji tych samych nieprawdziwych historii. Jedna kobieta powiedziała mi kiedyś, że zasłabła w upale i kiedy się obudziła nie miała już portfela, w którym naturalnie znajdował się bilet. Jakiś chłopak twierdził, że jest biednym studentem, któremu nie starcza nawet na jedzenie, a tym bardziej na doładowanie karty miejskiej. Ktoś inny stwierdził, że ma słabą pamięć i zapomniał skasować biletu. Takich opowieści są setki, choć wszystkie brzmią podobnie. To ja decyduję jednak, która z nich jest prawdziwa.

W istocie - praca kontrolera jest w rzeczywistości pracą psychologa. Słuchamy smutnych historii obcych ludzi, w głębi duszy pragniemy im pomóc. Wrzynamy się w ich marzenia senne. Rozpoznajemy symbole.

Interpretujemy.

10 paź 2009

Puste metro - Londyn



HISTORIA I ZDJĘCIE BY KOPACZ:

Statystycznie przebywam w metrze 4,5 godziny tygodniowo (270 minut, 16200 sekund), podróżując nim od poniedziałku do piątku. Spędzanie czasu w wagonach Undergroundu, przybiera najrozmaitsze formy, które w pewnym momencie ogarnia schemat powtarzalności:

- począwszy na kontemplacji nad książką lub gazetą (rozłożony wygodnie na siedzeniu we wczesnych godzinach porannych),

- poprzez wdychanie cudzych oddechów oraz potu z dziesiątek pach (stojąc sztywno na nogach, będąc jednocześnie ubijanym z każdej strony, przez różnej maści pasażerów w tragicznie męczących ciało godzinach szczytu),

- skończywszy wreszcie na smakowaniu absolutnej ciszy i pustki późnych godzin nocnych (wyłączony ze wszelkiego dialogu ze światem zewnętrznym, wsłuchany tylko w stukot kół pociągu i własny oddech oraz świst ciepłego powietrza, przewalający się między pustymi siedzeniami - gdzieś pod ziemią - pomiędzy stacjami Clapham Common a Morden).

Wyjątkiem jest piątek, w którym króluje zapach alkoholu wydobywający się litrami z ust roześmianych ludzi, którzy nieudolnie (ale usilnie i z poświęceniem), czynią wszystko, by zakłócić tę jednostajną przemijalność i choć przez chwilę móc pomocować się z czasem.

3 paź 2009

Puste miejsca - Plac Wilsona



MOCK powiedział mi: "Zrób zdjęcie". Ja mu powiedziałem: "Napisz historię".


Miejsca są puste. Dokładnie rok temu o 15:15, Romek i Piotrek odbyli ostatnią podróż na swoich ulubionych miejscach w 3 wagonie, Romek po lewej, Piotrek po prawej. Byli przyjaciółmi z dzieciństwa, mieszkali na tej samej ulicy na Mokotowie. Trochę ponad rok temu Romek postanowił się przeprowadzić do Odessy, żeby założyć tam salon pedicure, i tak właśnie zrobił.

Piotrek od tamtej pory nie jeździ metrem, chodzi na piechotę. Co jakiś czas rozsyła łańcuszki do znajomych np. zapal świeczkę dla Romka, który wpadł pod wagony metra, jeśli zrobisz to w ciągu 3 minut spotkasz miłość swojego życia, jeśli skasujesz Romek wciągnie cię pod wagony metra przy najbliższej okazji.

28 wrz 2009

John - Russel Square - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

"Travelling broadens the mind" - powtarza na każdej lekcji John, nauczyciel geografii. John jest bowiem wiecznym podróżnikiem, choć nigdy nie wyjeżdżał z Londynu. Ogląda namiętnie Discovery Travel & Living, czyta czasopisma i książki podróżnicze, słucha audycji, w których podróżnicy opowiadają o dalekich wyprawach gdzieś wgłąb dżungli. John jest wiecznym podróżnikiem, ale boi się zmienić miejsce, bo obawia się, że wtedy cały świat by się zmienił. Czuje się cząstką wielkiego systemu. Z tego też powodu jeden dzień w tygodniu poświęca na zwiedzanie Londynu. Obejrzał chyba już wszystko, ale stale chodzi choćby do British Museum, żeby oglądać poszczególne ekspozycje, robić zdjęcia eksponatom, katalogować je w swoim komputerze dodając im jakieś opisy. John czując się bardzo ważną cząstką wielkiego systemu ma misję. Chce on napisać najbardziej szczegółowy przewodnik po Londynie, jaki kiedykolwiek powstał.

Na razie jednak jedzie do szkoły...zacznie lekcję od głośnego stwierdzenia "travelling broadens the mind" i opowie swoim uczniom jak pachnie trawa na mongolskich stepach.

23 wrz 2009

Zdzisław - Monument - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Pan Zdzisław jest emigrantem. Przyjechał tu z Polski trzy lata temu. Podróż zajęła mu prawie dwie doby. Najdłuższa podróż w życiu. W Polsce pracował w fabryce, ale to zajęcie go strasznie nużyło. Przychodził po ośmiu godzinach pracy i kolejne godziny spędzał przed telewizorem i oglądał BBC. Tam nauczył się języka i zobaczył, że świat może być duży i kolorowy. Pan Zdzisław w ogóle lubił się uczyć, ale wcześniej nie miał okazji. Lubił też ogrom świata. Pracował więc jeszcze więcej i oszczędzał wytrwale, żeby obrócić wszystko o 180 stopni, a na pewno o 16° 10′ 59″. To odległość między Greenwich a Koszalinem. Jego wielka przygoda zaczęła się na zmywaku, jak zwykle zaczyna się londyńska przygoda polskich marzycieli. Potem było już tylko lepiej. Teraz sprzedaje bilety w The Monument. Spotyka ludzi z różnych stron świata i wręcza dyplomy za pokonanie 311 stopni. Już tylko do London Bridge i kolejką na West Croydon. Podróż zajmie mu około godziny. A potem one bedroom flat, kanapa i BBC.

Teraz jest dobrze.

22 wrz 2009

Balazs - Budapeszt


Balazs pracuje jako fotoreporter w jednym z węgierskich brukowców - Blikk. Jego praca nie jest na swój sposób upokarzająca - zajmuje się fotografowaniem niemowlaków do weekendowego dodatku, który jest odpowiednikiem polskiego "Witajcie na świecie". Kiedy Balazs studiował fotografię marzył, żeby być jak Louis Jules Duboscq-Soleil. Zawsze pociągała go stereoskopowa dagerotypia. Jeszcze bardziej pociągały go półnagie modelki, które chciał fotografować. A potem najlepiej z nimi sypiać.

Rzeczywistość przypomina czasem fotoplastikon. Marzenia o odległych i niedostępnych krainach szczęścia przesuwają się przed naszymi oczami. Zostaje po nich ślad w pamięci i ból oczu od patrzenia w światło.

Po chwili refleksji zdajemy sobie również sprawę, że marzenia nie zawsze się spełniają.

I ta myśl sprawia najwięcej kłopotu.

21 wrz 2009

Kate - Elephant & Castle - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Kate jedzie na randkę. Jest trochę zdenerwowana, bo pierwszy raz ma zobaczyć tego człowieka. Poznali się na Facebooku. Oboje są fanami donutsów, więc pewnego deszczowego dnia zagadnął ją. Dobrze się dogadywali, było miło. Minęło pół roku i zdecydowali, że może warto pomóc szczęściu i wyjść zza ekranu. Ma czekać na nią z żółtym tulipanem w ręku. Pójdą razem do Tesco Express i kupią trzy pączki z różową polewą za funciaka, przejdą się trochę, posiedzą na ławce. Spotkają się jeszcze miliony razy, a potem ślub, wesele i inne ceregiele.

Kate jeszcze nie wierzy, że na Facebooku można znaleźć miłość życia.

16 wrz 2009

Orli - Hajfa

 

HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z HAJFY NADESŁAŁA ANNA:

Orli sobie nie życzy. Nie życzy sobie celowania w nią obiektywem, tak samo jak rano nie życzyła sobie, by Gidi decydował o jej przyszłości. Orli nie rozumie, dlaczego wszyscy chcą mieszkać w Tel Awiwie. Gidi twierdzi, że to właśnie tam jest ich przyszłość, że nawet tamtejsze morze ma inny kolor. Co za bzdura. W Tajlandii, owszem, morze ma inny kolor. Wszyscy ich znajomi to mówią. Swoją drogą w przyszłym tygodniu też tam lecą. "Thailand is the best place in Israel", wiadomo. Może tam, na jakiejś bezludnej plaży, będą w końcu w stanie szczerze porozmawiać. Na razie Orli ma dość. Nie życzy sobie.

P.S. Swoją drogą Orli to piękne imię - znaczy po hebrajsku "światło jest moje".

15 wrz 2009

Maurice - Bruksela



"Tymczasowość" - oto pojęcie uszyte na miarę naszych czasów. Tymczasowość to czas okrojony, poddany atrybucji, która odmienia jego sens. To czas ograniczony geograficznie do hic. Jeśli żyjesz w "tymczasowości" zawieszeniu ulegają prawa, które rządziły Tobą dotychczas.

Maurice jest w Brukseli tymczasowo. Właśnie podróżuje metrem z dwiema pięknymi kobietami, którym wcześniej robił zdjęcia. Gdzieś za miliardem oceanów, bilionem gór, tryliardem rzek czeka na niego inna kobieta. Chwyta za nadgarstek jednej z kobiet, który pachnie perfumami, namiętnością i amfetaminą. Mdli go. Ale tylko przez chwilę.

Przez jakiś (krótki) czas.

21 sie 2009

Benoit - Paryż


ZDJĘCIE NA BLOG NADESŁAŁA BL:

Adam: Super;) Dzięki za zdjęcie! To z Paryża? Dopisz jakieś zdani, historię i wrzucam na blog;)
BL: Tak, z paryskiego metra. Jaką historię? Facet po prostu siedział naprzeciw ze świętoszkowatą miną (jak jakiś Świadek Jehowy) i miał pod szyją wielka fotkę Baracka Obamy;) Jak mu zrobiłam fotę to się zorientował, speszył i szybko wysiadł. Stacja: Reuilly-Diderot, żółta linia metra nr 1. Oto i fakty;)

4 sie 2009

Hideki Ito - Tokio



HISTORIA Z TOKIO NAPISANA PRZEZ JAHNE WALERIAŃCZYK:

Hideki mial wczoraj ciężką noc. Przeczytał tekst z takim oto fragmentem "Each of us is aware that we should avoid eating unbalanced meals. Our calling requires nothing but the capital of soul and body.The American way of taking nutritional pills, however, is severely prohibited by Buddha.”

Hideki nie jest specjalnie wierzący, ale wyrzucił wszystkie japońskie odpowiedniki Pluszszsz Aktiv, VIGOR i Centrum. Budda czy nie Budda, po co szukać guza?

Żeby pozbyć się witamin od razu, zjechał windą z ósmego pietra, wyszedł na ulicę i zostawił specyfiki na stercie plastikowych worków z odpadami do wyrzucenia, które codziennie rano zabiera portier. Na ulicy nie było nikogo, i poczuł się trochę jak Lucrecia Borgia czy inna trucicielka, która pozbywa się resztek arszeniku, któremu do tej pory tyle zawdzięczała. Może to z powodu wyludnionej ulicy, godziny 2:45 nad ranem, śmieci i krwistoczerwonego neonu chińskiej restauracji Hideki poczuł się nikczemnie. Gdy już się położył, śniło mu się, że gdy rano przyszedł do pracy, jego szef siedział na podłodze jak samuraj, przebrany za Maitreyę Bodhisattvę, i pracowicie kroił pastylki nożem na małe kawałki, nawijając po angielsku: “I had a very hard time learning European table manners. Anyway we had to master all at once in a three-night training session what Europeans had developed over hundreds of years.” Potem szef dodał już po japońsku, że nie śpi od miesiąca, bo czyta "Romans Trzech Królestw" i jest już na stronie 3000.

Był to ciężki sen, taki że jak człowiek się obudzi, to jeszcze na chwilę przymyka oczy, żeby pod powiekami ucieszyć się, że to był jednak tylko sen. Hideki jednak wciąż nie czuje się dobrze. Głupio mu, że widział we śnie szefa-wariata, Japończykowi nie wypada robić wariata z kogoś ważniejszego od siebie. No i na dodatek nie wziął dziś swojej porcji witamin, a przecież bez tego długo nie pociągnie.

18 lip 2009

Midori Watanabe - Tokio



HISTORIA Z TOKIO NAPISANA PRZEZ JAHNE WALERIAŃCZYK:

Pani Midori Watanabe (midori - po japońsku znaczy zielony) jeździ metrem w poniedziałki, środy i piątki. Wsiada na stacji Minato-Mirai w Yokohamie i wysiada na Shinjuku, w Tokio - jest to część Toyoko Sen, czyli linii Tokyoko, łączącej Yokohamę i Tokio. Podroż zajmuje jej około 50 min, ale pani Watanabe nigdy nie słucha muzyki ani nie czyta. Sprawdza maile w telefonie i pisze wiadomości do koleżanek. Nie zawsze pisanie zajmuje jej te 50 minut, ale żadnego odtwarzacza nie posiada, gdyż Pani Watanabe lubi tylko jeden utwór na świecie i uznaje tylko słuchanie muzyki klasycznej i tylko w domu, i lubi też tylko jedna książkę, więc po co ma to tachać do metra? Sonaty no. 14 in c-sharp minor Beethovena słuchała już tyle razy, że w metrze obejdzie się bez niej. Z książek lubi tylko "Obcego" Camusa, ale ileż razy mogłaby to czytać? Pani Watanabe nie należy do ludzi, którzy interesują się czymś nowym, wychodzi z założenia, że jeżeli coś jest lubiane i sprawdzone to nie ma sensu tego zmieniać. Pod tym względem jest ekscentryczną japonką, a na pewno ekscentryczną podróżniczką metrem. Metra używa, gdyż jedyny samochód, jaki mają z mężem jest oczywiście zaanektowany przez męża. Zresztą on pracuje codziennie od 8 do 22, jak przystało na dobrze wychowanego mieszkańca tego kraju, a ona tylko 3 razy w tygodniu. Jeździ do Tokio udzielać lekcji muzyki małej Megumi-chan - marzeniem rodziców Megumi jest córka-pianistka, stąd pomysł na owe lekcje. Pani Watanabe skończyła prestiżową uczelnię muzyczną w Tokio, Musashino Arts University, ale nigdy nie grała w orkiestrze. Jak większość jej koleżanek, wyszła za mąż i zajęła się monotonią codzienności, oglądaniem j-dramy na Nippon Tv, czytaniem asahi shimbun rano i robieniem bento-box na lunch dla męża, a prace podjęła tylko dlatego żeby nie być bez przerwy w domu, poza tym brakuje jej grania. Pianino kurzy się w domu, pani Watanabe nie gra na nim, bo jej mąż słucha enka - tragicznej folkowej muzyki, której nie da się słuchać, a poza tym ile mogłaby grać ten jeden ulubiony utwór Beethovena?

Dziś planuje nauczyć małą Megumi "Petrouchki" Strawinskiego, bo takie burleski mała musi znać. Potem wróci do domu i zrobi mężowi sznycel i ziemniaki puree, i posprząta kuchnię, bo jej mąż naczyń nigdy po sobie nie myje, i jedyne co dla niej robi to 2 razy w miesiącu przynosi jej zwiędłe kwiaty, które kupuje na skrzyżowaniu przy ame-yoko, które sprzedają mu koreańskie dzieci. Na tym skrzyżowaniu po prostu zbyt długo stoi się na światłach, pani Watanabe o tym wie.

9 lip 2009

Sebastian - Ratusz Arsenał



Ludzie, którzy śpią w czasie podróży metrem nie zawsze mają cukierkowo słodkie sny. Czasami, kiedy przymykają oczy siedząc tuż koło nas, śnią koszmary. Czasami śnią cudze koszmary np. koszmar Freuda o braku kobiecej piersi, koszmar Goi o demonach, koszmar Fussli'ego, koszmar Kafki o nieuchronnej przemianie, koszmar Poe'ego o sfinksie. Czasami, tak jak Sebastian, śnią koszmary własne, niespotykane i nieklasyfikowalne. Jego usta zaciskają się, na twarzy widać napięcie. Kiedy metro hamuje, inercja wciska go w ciepły tłum pasażerów. Budzi się na dźwięk otwierających się drzwi i się rozgląda.

Czasami koszmary nie są takie złe, kiedy ma się wokół tylu ludzi.

8 lip 2009

Szymon - Politechnika



Szymon: "Kiedy szedłem od Pól Mokotowskich w stronę Centrum, miałem wrażenie, że miasto gnije. To pewnie przez ten wielodniowy deszcz, który wydobył z pod ziemi całą zgniliznę miasta, która kryła się w jego trzewiach. Czułem się wtedy jak nad morzem (choć to Ty nad nim jesteś). Ale nie jak nad zwykłym pocztówkowym morzem, z tęczą przecinającą jasne niebo, meduzami, zjeżdżalnią i złotym dywanem piasku pod stopami roześmianych ludzi.

Czułem się jak nad jesiennym morzem z zaniedbaną, brudną plażą, z zagrzebanymi w niej niedopałkami papierosów, woniejącą gnijącymi rybami. Na takiej plaży nie szuka się bursztynu, nie łapie się ryb do wiaderka, nie wchodzi się do wody, ponieważ jest zbyt zimna i zbyt łatwo natknąć się na wzbudzający obrzydzenie dotyk kłębków wodorostów. Wiem, że to głupie i kiczowate, ale na samą myśl o tym zaczynają mi się roić w głowie widoki ocierających się o moje nogi dryfujących od tygodni topielców, których morze nie może wyrzygać na piaszczysty brzeg plaży.

Może to wrażenie zepsucia wynikło z czegoś innego, a jedynie zwykły przypadek poprowadził mnie wcześniej przez pokruszone drogi, błoto i kałuże, drzewa wyrwane z korzeniami i piach, który nie wiadomo skąd się wziął w takich ilościach i takich kolorach. Gdybyś tylko mogła poczuć tamten zapach...

Błyskało się. Pioruny przemykały jak dreszcz po wzburzonej powierzchni nieba. Gdy wybuchały, na niebie widać było zarysy chmur, przypominające kwitnące i przeistaczające się pąki kwiatów. Było ciepło - ani gorąco, ani nie gorąco. Patrzyłem na żywioł i miałem wrażenie, że nadciąga, aby zniszczyć Warszawę. Wsiadłem do metra.

To wszystko dlatego, że Ciebie tu nie ma."

4 lip 2009

Arek - Centrum



HISTORIĘ I ZDJĘCIE NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

W warszawskim metrze można spotkać wcielenie szatana. Nie można zrobić mu zdjęcia, bo jego kontury rozmywają się. Kiedy spojrzysz w jego spokojne i ciepłe oczy możesz w nich dostrzec przyszłe historie. Patrzysz w nie. Na razie zdejmujesz zbędne ubrania, odsłaniasz ciało - jedyny pewny obraz. Dotyk powietrza, czyichś palców, czujesz coraz mniej wstydu. Za chwilę dokona się wszystko i nic zarazem. Patrzysz w nie: "Oddaj swe ciało, ono nie należy do Ciebie, to tylko grzech. Nie oddawaj duszy, ona jest zbyt delikatna, bez niej poczujesz pustkę." Zdejmowanie, dotyk i geometria nieeuklidesowa, "Ogród rozkoszy ziemskich" w nieswojej pościeli. Patrzysz w nie i nie chcesz w to wierzyć.

On jednak nigdy się nie myli.

26 cze 2009

Justyna - Wierzbno



Majkel Dżekson umarł. Justyna nie może tego przeżyć. Od dziecka kochała się w piosenkarzu. Kochała film Moonwalker, znała na pamięć teksty z jego płyt i pragnęła mieć małpkę, którą nazwałaby Bubbles. Nawet kiedy była już trochę starsza i usłyszała, że Jacko wykorzystuje dzieci: przed oczami stawał jej popbogacz, który rozkazywał dzieciom i kazał im przynosić sobie szampana. Kiedy Michael umarł czuła się jakby umarł papież, ale była to jednak innego rodzaju samotność.

Papież nie śpiewał jej na dobranoc.

11 cze 2009

Irena - Świętokrzyska



Kiedy Cię nie ma czuję takie napięcie:

Wjeżdżam po ruchomych schodach metra Świętokrzyska. Muszę wreszcie wyjść ze sterylnego metra i odetchnąć. Patrzę w górę - kolor nieba przypomina brudny błękit kafelków, którymi wyłożona jest stacja. Jeszcze krótka chwila i wchłonę pierwszy oddech świeżego powietrza i odetchnę jak nowo narodzone dziecko. Gdy docieram do szczytu schodów moim ciałem wstrząsa dreszcz. Czuję jeszcze większą duchotę. Wdycham powietrze, które wlewa się we mnie jak rozgrzany na słońcu płyn. Chciałbym odetchnąć, ale nie ma czym. Duszę się powietrzem. "1, 2, 3, 4, 5 - na pięć wdech i wydech".

Kieruję się w stronę Marszałkowskiej. Spoglądam na niebo, którego kolor na moich oczach ciemnieje w grafit. Uliczne światło z Marszałkowskiej zmienia się na czerwone. Lepię się jakby mnie zmoczył deszcz. Zdejmuję marynarkę, ale nic mi to nie daje. Światło zmienia się na zielone. Idę wzdłuż Świętokrzyskiej. Czuję podmuch wiatru. Patrzę na ludzi z naprzeciwka, zaglądam im w oczy i dostrzegam niepokój, który momentalnie się w nich budzi.

Wiedzą, że nadciąga burza.

Zrywa się przedburzowy wiatr. Mężczyzna z wąsami zwija stragan, składa stelaż namiotu, pakuje łubianki z truskawkami do żuka. Ludzie prą wbrew wzmagającemu się wiatrowi. Niebo jest czarne. Czerwone truskawki rozsypują się po ziemi, ktoś je rozdeptuje. Ktoś inny rozkłada parasol w wielokolorowe kropki.

Za chwilę będzie burza.

O tak... Gdzie są Twoje usta? Czy czujesz to rosnące napięcie? Tak bardzo pragnę Twoich ust. To oczekiwanie jest jak oczekiwanie na burzę - tak nieznośne i tak bardzo potrzebne, żeby na długo zapamiętać ich miękki dotyk i lubieżne słowa, które cicho mi szepczą. Och, poczuj to napięcie, jeszcze chwila i znów złączymy wargi. Jeszcze krótka chwila. A wtedy wybuchnie burza. Och, poczuj to napięcie...

27 maj 2009

Jola - Świętokrzyska



HISTORIA OD JUANY:)

Jola jest na bieżąco. Sześćdziesięciolatka z komórką korzysta codziennie z Internetu. Wnuczek nauczył ją obsługiwać Skypa’a, aby mogła rozmawiać z rodziną z Bratysławy. Czasem nawet robi zakupy przez Allegro, odkąd przekonała się, ile może dzięki temu zaoszczędzić. Chce lepiej rozumieć otaczający ją świat - świat, w którym młodzi ludzie ciągle gdzieś się spieszą, ciągle gdzieś pędzą… Ona nie ma już tyle siły, żeby za czymś gonić. Zresztą ten etap zostawiła już dawno za sobą. Chciała jednak dalej być świadoma rzeczywistości.

Nie musi się z nikim ścigać, ale nie musi też stać w miejscu. Bardzo lubi jeździć warszawskim metrem.

Salome - Tbilisi



KOLEJNĄ HISTORIĘ Z METRA W TBILISI NADESŁAŁ GZACHRIS:

Co ja takiego mu zrobiłam? Dlaczego znowu muszę wracać w ciszy, w zamkniętym świecie własnych myśli? Czy zawsze to ja jestem winna? Nie odezwę się już do nikogo. Nie będę towarzyska. Zamknę się na zawsze w sobie... Czy właśnie tego oczekuje ode mnie? Bym żyła tylko nim? Przecież świat wokoło jest taki kolorowy, ciekawy, ludzie tacy interesujący. A ja? Jaka ja jestem? Uciemiężona, posłuszna, z opaską na oczach. Nie czuję się już nawet kobietą, a raczej robotem wykonującym zaprogramowane czynności. Wszystko przez jego chorobliwą zazdrość, która zniszczyła moje własne ja, ukradła światu.

W imię czego? Miłości, której już nie ma od dawna?

20 maj 2009

Chłopcy - Świętokrzyska



HISTORIĘ I ZDJĘCIE NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Wszyscy jesteśmy lunatykami w tym pociągu. Wpatrzeni w szyby nie możemy znieść tej ciszy wokoło i wyczekiwania na upragnioną stację. Zamontowali nam nawet ekrany, żebyśmy mogli utkwić gdzieś nasz martwy wzrok, żeby ukryć zażenowanie i żeby tak nie patrzeć przez ramię komuś w gazetę. Kurczowo trzymamy nasze torby starając się zachować jak największy dystans. Nigdy się do siebie nie uśmiechamy, żeby nie posądzono nas o nadmiar szczęścia i problemy emocjonalne. Dziś ci chłopcy wracają z nocnych podbojów, a pijane dziewczęta robią im zdjęcia. Dziś chłopcy po raz pierwszy uśmiechnęli się do kogoś w metrze, bo wiedzą, że ich fotka znajdzie się na ludzie-w-metrze.blospot.com.

To największy zaszczyt dla podróżników metrem.

14 maj 2009

Ada i Iza - Racławicka



A: Mam dość twojego pierdolenia: czas i czas i czas. Ciągle to samo. Cały czas pierdolisz o jesiennej poziomce, która zachowuje smak lata, o lecie, które się w tobie przełamuje, o heroicznym przeciwstawianiu się czasowi. Poznałaś już czas w psychologii, fizyce, socjologii, filozofii i sztuce. Zamknij się wreszcie, bo z tego, co mówisz nic nie wynika. Przeczytałaś tyle o czasie i ciągle nic nie wiesz. Nigdy nie poznasz czasu, nie zawrócisz go, nie zniszczysz, nie wstrzymasz nawet na sekundę.
I: Sama się zamknij. Każesz mi pojmować czas jak Husserl, Heidegger lub Kant. Ja nie chcę mówić ani jednym ani drugim ani trzecim. Chcę skonstruować swój indywidualny czas.
A: I dlatego, idiotko, nigdy się nie zrozumiemy.

Magda - Budapeszt



KOLEJNA HISTORIA Z BUDAPESZTEŃSKIEGO METRA NADESŁANA PRZEZ JUANĘ:

Magda należała do tej grupy kobiet, które twardo stąpały po ziemi. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Tym sposobem skutecznie odstraszała od siebie wielu mężczyzn. Czyżby bali się pozostać w jej cieniu?

Magda miała zasady. Miała także wizję – wiedziała, czego chce od życia. Miesiąc temu poznała Tomka, który był znajomym jej dobrej koleżanki. Tomek mieszkał w Polsce, ale często podróżował. Służbowe wyjazdy były częścią jego pracy. Gdy któregoś dnia zapytał Magdę, czy przyjedzie do niego na weekend do Budapesztu, ona nie wahała się ani chwili.

Zatrzymała się w hotelu. Właśnie teraz jedzie do centrum na spotkanie z Tomkiem. Kupiła bilet tylko w jedną stronę.

9 maj 2009

Kristof - Budapeszt



HISTORIĘ Z BUDAPESZTEŃSKIEGO METRA NADESŁAŁA JUANA:

Kristof patrzył się swoimi smutnymi oczami w stronę pustego przedziału. Nie wyglądał, jakby kogoś wypatrywał. Przesuwał obojętnie wzrokiem po pustych siedzeniach, ani na chwilę nie zmieniając wyrazu twarzy. Może to piosenka, której właśnie słuchał, wprowadziła go w melancholijny nastrój. Tak, z pewnością przypomniała mu o niej…

„Szkoda, że nie ma jej tu ze mną” – pomyślał. Minął już ponad rok odkąd wyjechała. Początkowo utrzymywali ze sobą kontakt, jednak od kilku miesięcy przestała się do niego odzywać. Oczywiście próbował dowiedzieć się, co się stało. Pisał i dzwonił, ale bez skutku, więc odpuścił. „Widocznie tak miało być… W zasadzie nie znaliśmy się dobrze, nie mogłem oczekiwać, że po kilku tygodniach znajomości ona zrezygnuje ze swoich planów i zostanie ze mną tu na Węgrzech”. Rozumiał jej decyzję, choć w głębi duszy miał nadzieję, że Ania za nim zatęskni i któregoś dnia dostanie wiadomość, w której ważne będzie tylko jedno słowo: „wracam”.

Tymczasem drzwi budapeszteńskiego metra otworzyły się. Na stacji nie było żywej duszy. Piosenka się skończyła, drzwi się zamknęły, a on odjechał dalej.

1 maj 2009

O psie, który jeździł metrem - Wawrzyszew



"Patrzę na świat ludzi i jest mi on obcy. Choć jestem tylko psem, zawsze jestem jeden. Tutaj jedni śnią o estetyce - inni oszukują, jedni pragną kochać - drudzy być kochanym. Zakładają nam kaganiec, sami nie chcą mówić. Lubią być głaskani, a czasami bici. Nie chodzą na spacery. Często mówią: suko, psie, jebany sukinsynu. Chociaż mam psie serce, jest często bardziej ludzkie.

Kocham ten świat, choć jest tak mi obcy."

Czarek - Politechnika



Jest 23.30. Czarek zaraz wysiądzie z metra i postanowi wrócić na solecki odcinek Powiśla piechotą. W okolicach placu na Rozdrożu, tam gdzie zaczyna się park wiodący do CSW, postanowił kawałek podbiec. Poruszył zastałymi mięśniami, które po kilku chwilach zrzuciły ze swoich spojeń rdzę i brud wcześniejszego lenistwa. Czuł jak gips jego nóg pękał. Biegł. Wieczór był ciepły. Kwitły kwiaty na drzewach. Zachłysnął się tym ciepłym powietrzem, wciągnął je bardzo głęboko.

Wtedy musiał przystanąć, bo zaczął się dusić.

27 kwi 2009

Bliźniaczki - Tbilisi



HISTORIĘ Z TBILISKIEGO METRA NADESŁAŁ GZACHRIS:

Iriszka i Eka dziś pierwszy dzień spędzą w szkole. Ciekawe Świata, długo wyczekiwały nadejścia tego momentu i teraz z niecierpliwością pokonują metrem kolejne stacje. Dziś będą uczyć się hymnu gruzińskiego, by za kilka dni na oficjalnym apelu z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego odśpiewać go razem ze starszymi koleżankami i kolegami. Od pierwszych chwil życia, praktycznie od momentu narodzin nigdy się ze sobą nie rozstawały. Dzieliły wspólnie pokój, myły razem zęby, nawet budziły się i zasypiały niemalże równocześnie. Nie inaczej będzie tego dnia - usiądą w tej samej ławce i tak już zostanie do zakończenia nauki. Przez głowę nie przechodzi im myśl, że kiedykolwiek może nadejść w życiu moment, gdy będą musiały się rozstać. A przecież dokładnie za 12 lat, bez jednego miesiąca, podczas wakacji, Irina spacerując z siostrą parkiem Vake dostrzeże miłość swojego życia - Xaviera, studenta z odległej Hiszpanii. Zakochana szaleńczo z wzajemnością, będzie w wielkiej rozterce, ale ostatecznie wybierze miłość i wyjedzie z ukochanym na Półwysep Apeniński.

Eka ją zrozumie, ponieważ czuje, jak ona, myśli podobnie, wie, że to jedno serce, które cudem narodzin rozdzieliło się na dwie połowy, zawsze będzie bić w tym samym tempie, nawet mimo odległości...

5 kwi 2009

Garry - Centrum



Zdjęcie i historia nadesłane przez FIO.

Garry, kiedy był w Secondary School, przeczytał wstęp do teorii względności zaadaptowany do potrzeb edukacyjnych. Dowiedział się wtedy, że jeśli jeden bliźniak wyleci w kosmos, a drugi zostanie na Ziemi, to dla pierwszego czas będzie leciał wolniej i mniej się zestarzeje. Brat Garry'ego, może nie bliźniak, ale bardzo podobny, tylko o rok starszy, zdał do Oxfordu. Garry postanowił, że nie pójdzie na studia, tylko zacznie podróżować, bez przerwy będzie jeździł, latał, nigdy się nie zatrzyma, żeby potem porównać się z bratem i sprawdzić, czy ta cała teoria Einsteina działa też na Ziemi. Tego dnia kupił bilet na samolot, który akurat odlatywał. Praga. Przejechał się po mieście, nie wysiadając z autobusu. Wrócił na lotnisko, kupił bilet - Madryt. Przejażdżka metrem. Lotnisko. I tak dalej. Nigdy z nikim nie rozmawia. Dzisiaj jest w Warszawie i jedzie metrem - od pętli do pętli. Już od pięciu lat tak podróżuje z prawie pustym plecakiem i jedyną zmianą jaka nastąpiła w jego wyglądzie jest przetarcie kołnierzyka jego t-shirtu. Twarz - bez zmian, nadal osiemnastoletnia.

W rękach ta sama książka: "Catch-22", w którym Dunbar "pracował nad przedłużaniem sobie życia. Osiągał to przez uprawianie nudy".

Ewelina - Słodowiec



Ewelina miała ostatnio urodziny. Zaprosiła sporo ludzi do swojego mieszkania w bloku na robotniczym Żoliborzu. Na imprezie pojawiło się trochę nieznanych osób, przyprowadzonych przez jej dalszych znajomych. W pewnym momencie, kiedy weszła do swojego pokoju ujrzała jakiegoś eleganckiego chłopaka, który przyglądał się grzbietom jej książek na półce. Wyciągnął jedną i po chwili odłożył. Potem wyciągnął drugą i również ją odłożył. Odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem.

Od tego czasu straciła serce do literatury.

Anna Maria - Stokłosy



Anna Maria wyszła za Adriana, kiedy miała 26 lat. Początkowo podziwiała go i go kochała szczerą miłością. Niewiele jej trzeba było do szczęścia - wystarczyły jej kwiaty i czekoladki na walentynki. Mijały lata. Ciągle mieszkali w kawalerce, urodziły im się dzieci. Z czasem zaczęła mu zarzucać, że jest nieudacznikiem i że z kimś innym byłaby szczęśliwsza. Że jest przy nim smutna. Że zabrał jej chęć do życia. Że ją ograniczył.

Adrian nie jest nieudacznikiem, ale zwykłym człowiekiem, który zawsze pragnął miłości i prostego szczęścia. Ciągle bardzo ją kocha, mimo że ona jego nie. Nie poddaje się jednak nieubłaganemu czasowi. Walczy. "Na przekór ziemskiemu prawu nicestwienia pamięci."

29 mar 2009

Iw - Centrum



Iw jest zawodową modelką pracującą w jednej z największych agencji modelingowych w Polsce. Właśnie wraca z planu spotu reklamowego dla jednego z operatorów telefonicznych. Miała zagrać w spocie rolę matki w ciąży, która płaci faktury przez Internet. Mimo tego, że jest niezwykle szczupła, młoda i piękna, kilka godzin spędziła u charakteryzatorki na dobieraniu silikonowych brzuchów, które wskazywać miały na kolejne miesiące ciąży, a także na wypychaniu biustu, tak by wyglądał on na pełny i nabrzmiały od mleka. To doświadczenie ją odmieniło.

Po raz pierwszy w życiu poczuła, że rodzi się w niej duma matki i pewien rodzaj pewności, który wcześniej był jej obcy.

22 mar 2009

Jadzia - Stokłosy



ZDJĘCIE NADESŁAŁ TAPIR

Mała Jadzia pierwszy raz w życiu jedzie metrem. To zupełnie nowe doświadczenie. Zdziwiło ją, że do pociągu wchodzi się w kolorowych podziemiach, że jedzie tylu ludzi. Najbardziej dziwi ją jednak, że pociąg tak niesamowicie pędzi. Ma wrażenie, że porusza się setki, tysiące kilometrów na godzinę, czuje się jakby podróżowała z prędkością światła (choć naturalnie pojęcie to nie jest jeszcze jej znane). Za chwilę mama wytłumaczy jej, że tak naprawdę pociąg jedzie dość wolno, a jej wrażenie wynika z braku odniesienia w układzie.

Jadzia jest jednak jeszcze dzieckiem i bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że jeszcze przez jakiś czas ma prawo w to nie wierzyć.

Klemens - Plac Wilsona



Niewiele osób wie, czemu Klemens, kiedy jedzie metrem zamyka tak mocno oczy. Od dzieciństwa cierpi na bardzo skomplikowany przypadek klaustrofobii. Ma on jednak swoje powody. Kiedy otwiera oczy i widzi przez okno rozmyte kształty, które przypominają mu scenę z Odysei Kosmicznej (część Jupiter and beyond the Infinite), lub poruszone zdjęcia, wtedy czuje że cały pociąg jest "poza kontrolą" i jeśli za chwilę rozbije się, on nie będzie mógł się z niego wydostać. Raz w tygodniu, wsiada elegancko ubrany do metra. Z zamkniętymi oczami próbuje pokonać swój strach. Wie, że nigdy mu się to nie uda.

Dlatego właśnie jest to czyn heroiczny.

20 mar 2009

Megumi - Wierzbno



Megumi czyta. Jest tak pochłonięta lekturą, że nic nie jest jej w stanie oderwać. Nie dostrzega tłumu, który ją z każdą stacją coraz ciaśniej ją otacza, bezwiednie poddaje się sile inercji pędzącego przed siebie pociągu. Takie stany zaczytania, graniczące ze stanem marzenia sennego, nawiedzają ją zawsze kiedy sięga po tę książkę. To "Bracia Lwie Serce" autorstwa Astrid Lindgren. Właśnie dociera do momentu kiedy umiera Sucharek. Roni łzę.

Bracie Lwie Serce, gdzie jesteś teraz by pocieszyć Megumi?

15 mar 2009

Tadeusz - Wilanowska



Tadeusz był kilkunastoletnim młodzieńcem, kiedy poszedł do wróżki. Przez chwilę rozmawiali. Powiedziała mu wiele faktów z jego życia, m.in. to, że ma siostrę prawniczkę. Przepowiedziała mu ogólnopolską sławę, którą miał osiągnąć w wieku 25 lat. Tadeusz czekał na nią z zapartym tchem, lata mijały. Próbował swoich sił w młodzieżowym zespole, pisał opowiadania. Nie zyskał jednak sławy. W 26 urodziny odkręcił kurki z gazem i położył się na szezlongu, czekając na śmierć. Odratowano go. Teraz Tadeusz ma 72 lata, jest mężem, ma wnuki.

Nie żałuje jednak tamtej decyzji. Umarła w nim wtedy pycha.

10 mar 2009

Onufry - Marymont



Onufry słucha z zamkniętymi oczami muzyki. W jego słuchawkach słychać kawałek The Streets pt. "Everything is borrowed". Refren tego kawałka brzmi:

"I came to this world with nothing
And I leave with nothing but love
Everything else is just borrowed

Memories are times we borrow
For spending tomorrow."

Znając potęgę krzywd jakich doznał - od ukochanych, znajomych, rodziny, jego refren powinien brzmieć nieco inaczej. Mógłby nagrać cover (jest muzykiem) i podstawić pod jedno słowo jego antonim.

Ale go nie zmieni: wierzy w ludzi, jest pozytywistą.

9 mar 2009

Maks - Natolin



Maks ostatnio prawie umarł. Kiedy szedł po peronie, metalowy guzik jego płaszcza nagle odpadł, upadł na tyle niefortunnie, że już po chwili zaczął toczyć się wzdłuż krawędzi stacji. Wszystko wyglądało jak na filmie: guzik toczył się, on przyspieszył kroku, żeby go złapać. Słychać metaliczny dźwięk. Nagle guzik skręca, jakaś tajemnicza siła pcha go w stronę torów. Maks zaczyna biec. Guzik wpada na tory, on nie może wyhamować. Zatrzymuje się na krawędzi. Wychyla się w tył.

Jest czerwiec, Maks ma 5 lat. Stoi na równoważni. Jeszcze chwila i spadnie, a wtedy Pani nie da mu cukierków.