5 gru 2009

Babcia - Świętorzyska




Miejsce: Warszawa, skrzyżowanie Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej (tuż obok wyjścia z metra Świętokrzyska)
Czas: luty/marzec 2003, albo 2004
Pogoda: Chłodno, ludzie chodzą w zimowych płaszczach, mi marzną ręce
Aktorzy: ja, znajomy, babcia, tłum

Akcja:

Telebim na Sezamie miga. Pies szczeka. Jest mróz. Mówię znajomemu cześć, żegnam się, do jutra, pa, on idzie do przejścia dla pieszych.

Na planie pojawia się babcia. Po ubiorze widać, że jest bardzo uboga. Na nosie ma przedwieczne, olbrzymie okulary w grubych oprawkach. Wiatr rozwiewa jej włosy (nie jest całkowicie siwa, na jej włosach są jeszcze zauważalne resztki farby). Wygląda na nieskończenie samotną. Mimika - spojrzenie na tłum, które wyraża nieludzką tęsknotę za ludźmi. Rozgląda się, ale jej wzrok jest nieobecny.

Na Marszałkowskiej zmieniają się światła. Tłum zaczyna przechodzić przez pasy. Jakiś mężczyzna w garniturze biegnie, żeby zdążyć na światłach. Potrąca babcię.

Slow motion.

Strąca jej okulary. Spadają w zwolnionym tempie. Tuż nad ziemią zatrzymują się na ułamek sekundy.

Okulary spadają na ziemię i rozbijają się w drobny mak. Drobinki szkła rozpadają się na chodniku tworząc konstelacje.

Nikt się nie zatrzymuje. Tylko ja tkwię wraz z nią w jakiejś niezwykłej relacji. Flaneur. Jako jedyny uczestniczę w tej mikrotragedii.

Starsza pani stoi nieruchomo przez jakieś 3 sekundy, które wydają mi się wiecznością. Wpatruje się w proch szkła. Po 3 sekundach, schyla się po resztki okularów. Zakłada je - jednego ze szkieł w ogóle nie ma, drugie jest zbite w połowie.

I nagle widzę, że zaczyna płakać. Łzy wylewają się spod pobitych okularów. Patrzę na tę niezwykle samotną kobietę, na jej rozbiegany wzrok poszukujący jakiegokolwiek oparcia w ludziach lub zrozumienia. Tłum ją omija. Ona stoi. Patrzę.

Cięcie.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Prosze powiedz mi, że jej pomogłeś...

Patrze z boku na całą scenę. Podchodzisz do niej i mówisz pogodnym głosem, choć wszystko w Tobie drży. - Może Pani pomóc?
To tak niewiele kosztuje. Właśnie teraz czujesz wreszcie, że ta jesienne szarośc, która każdego dnia odbija się na Twoim dniu, wieczny brak radości, mimo tego, że wokół Ciebie są cudoni przyjaciele, że zasypiasz nie sam, ta jesienna szarość zostaje przełamana przez łzy babci na ulicy. Drżysz widząc tą małą tragedię, ale wiesz, że masz wpływ, że możesz pomóc, możesz ochronić kogoś przed bezsilnością. Najbliższy optyk jest niedaleko...
I tak naprawdę to babcia ratuje Ciebie. Wreszcie czujesz wdzięczność, za to jak wiele dostajesz każdego dnia i radość, jeszcze drżącą w sercu, że mogłeś pomóc...

( w ogóle to uwazam, że piszemy o sobie, i że to być może nie babcia jest tu samotna... ) / Lotna

Anonimowy pisze...

Ja mam na ten temat inne zdanie. Raczej opisuje się to, co się widzi. Ja odzwierciedlam się w języku, ale nie treści.

Anonimowy pisze...

cześć, Adam :-)
jakieś zawirowanie w wirtualnej czasoprzestrzeni spowodowało, że trafiłam do Twojego metra. jesli można zagnieżdżę się w obserwatorium :-)

Anonimowy pisze...

Ale to "pomogę" nie byłoby wiarygodne.Optyk nie zbada oczu. Czy babcia wiedziałaby jakie szkła nosi? Wątpię. Jedyne pocieszenie, że starsza pani pewnie jest dalekowidzem ,więc można za 10 zł kupić okulary tzw. zastępcze.O,i to jest optymistyczne zakończenie!

matura polski pisze...

Dobre miejsce.