31 paź 2009

28 paź 2009

Iwan - Kijów



JA: Cofnij się w czasie. Gdy skoncentrujesz całą swoją uwagę na moim głosie powoli zaczniesz się odprężać. Odliczę od 10.

10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0

IWAN: Mam 11 lat. Jestem na urodzinach u mojego przyjaciela w jego domu przy ul. Szewczenki. Mieszkanie jest bardzo wysokie. Siedzimy w pokoju jego siostry i układamy pasjanse. W pewnej chwili spoglądam do góry. Na szafie stoją opisane męskimi imionami kartony: Piotr, Jurij, Borys, Władimir. Jest ich jeszcze kilka. Stoją jak urny. We wszystkich znajdują się pozostałe po byłych kochankach prochy - podarowane siostrze kokardy, pachnące papeterie, zasuszone róże, kawałki kory i chusteczki.

Wychodzę od niego i zaczynam rzygać. Kolorowe rzygi wylewają się z mojego gardła, na chodnik wypadają nieprzetrawione lentilki, brunatna miazga z czipsów i ciastek, kolorowe płyny i resztki kotleta. Od tamtej pory nauczyłem się dwóch rzeczy.

Po pierwsze - nie obżerać się.
Po drugie - nie katalogować.

27 paź 2009

James - gdzieś w Undergroundzie



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

James jest urodzonym zwycięzcą. Od szkoły średniej był najlepszy w sporcie, miał też najlepsze wyniki w nauce, najpiękniejsze dziewczyny i najbogatszych rodziców. Urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. To pewne. Najlepiej prosperująca kancelaria prawnicza w całym Londynie, najwspanialsza, najładniejsza, najbardziej inteligenta i najlepsza w łóżku żona, najlepsza córeczka. James od lat jest „the” tudzież „the most”. Rok temu usłyszał od jakiegoś lekarza wyrok: rak. James wiele nie myślał na ten temat – najlepsi lekarze, najlepszy szpital i najbardziej waleczny pacjent na całym oddziale. James wygrał, ale jest mu mało. Tydzień temu wrócił z Mont Blanc i uznał, że musi sobie znaleźć jakiś bardziej ambitny cel.

Dziś James ściga się z czasem. Chce żeby jedna chwila trwała miliony chwil. Nikomu się to jeszcze nie udało, ale on wie, że wygra.

26 paź 2009

Irakli - Tbilisi



HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ GZACHRIS:

Nigdy nie był człowiekiem przeciętnym, zawsze 'to coś' wyróżniało go z tłumu. Irakli z łatwością pozyskiwał nowych znajomych, w towarzystwie zawsze błyszczał inteligencją i błyskotliwym sposobem bycia. Urodzony lider - tak o nim mówiono. Zawsze brnął pod prąd, zbaczał z wyznaczonych dróg przy każdej możliwej okazji. To on wytyczał szlak, który szybko się za nim zapełniał. Mimo wyjątkowych zdolności nie zrobił jednak kariery politycznej, czego mu wróżono, ale został nauczycielem, niezwykłym nauczycielem. Nikt, nigdy nie nudził się na jego lekcjach, nikt z nich nie uciekał, każdy uczeń wyglądał wręcz z niecierpliwością kolejnych. Dziś Irakli jest na emeryturze. Nie jest zwykłym dziadkiem...

25 paź 2009

Odrobina czarnego humoru - Młociny



HISTORIA NAPISANA PRZEZ MZ:

Pan X pracował na dwie zmiany wiodąc monotonny i ciężki żywot. W międzyczasie miał urodziny, więc z utęsknieniem czekał na weekend, który miał być okazją do odpoczynku i odpowiednią chwilą do dobrej zabawy. Chciał ten czas spędzić samotnie wypijając jedno ze swoich ulubionych win. Jednak im bliżej było upragnionego dnia wolnego, tym bardziej szukał towarzystwa. Szukanie nie pomogło, a wręcz osamotniło go jeszcze bardziej uświadamiając, że tak naprawdę nie ma z kim świętować swoich urodzin. W domu nie było nikogo, bo nikomu nie było po drodze znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.

Będąc już na stacji Stare Bielany, zaczął mamrotać pod nosem: ktoś miał pogrzeb, wino nie ma tego czegoś, ktoś mu złożył życzenia, ktoś umarł, ktoś mu wykupił wszystkie bilety do kina, na film który chciał koniecznie zobaczyć, ktoś mu coś ukradł, ktoś zapomniał o jego urodzinach, ktoś zjadł jego tort urodzinowy, ktoś podebrał mu pracę, ktoś go rozczarował, ktoś ma poważną operację...

Kiedy wyszedł ze stacji Młociny postanowił zadzwonić do kogoś, a ten ktoś mu powiedział coś, czego się nie spodziewał. Stanął i nie wiedział co robić. Ludzie go przepychali śpiesząc się gdzieś. Z ogłupiałym wzrokiem skierował się z powrotem do metra i pojechał ze stacji Młociny na stacje Kabaty i z powrotem. Nikt nie wiem ile razy jeździł od pętli do pętli, ale nie chciał wracać do domu, gdyż wiedział, że ten weekend będzie gorszy niż minione dni...

11 paź 2009

Wyznania kontrolera



Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zawód kontrolera jest jedną z najsmutniejszych profesji świata. Kiedy wyciągam legitymację, ludzie w jednej zaczynają mnie nienawidzić, odsuwają się w wielokąty autobusów, tramwajów i metra. Kiedy się odwracam szepczą przekleństwa, pokazują mi środkowy palec.

Kiedy uda mi się kogoś złapać muszę wysłuchiwać setek wersji tych samych nieprawdziwych historii. Jedna kobieta powiedziała mi kiedyś, że zasłabła w upale i kiedy się obudziła nie miała już portfela, w którym naturalnie znajdował się bilet. Jakiś chłopak twierdził, że jest biednym studentem, któremu nie starcza nawet na jedzenie, a tym bardziej na doładowanie karty miejskiej. Ktoś inny stwierdził, że ma słabą pamięć i zapomniał skasować biletu. Takich opowieści są setki, choć wszystkie brzmią podobnie. To ja decyduję jednak, która z nich jest prawdziwa.

W istocie - praca kontrolera jest w rzeczywistości pracą psychologa. Słuchamy smutnych historii obcych ludzi, w głębi duszy pragniemy im pomóc. Wrzynamy się w ich marzenia senne. Rozpoznajemy symbole.

Interpretujemy.

10 paź 2009

Puste metro - Londyn



HISTORIA I ZDJĘCIE BY KOPACZ:

Statystycznie przebywam w metrze 4,5 godziny tygodniowo (270 minut, 16200 sekund), podróżując nim od poniedziałku do piątku. Spędzanie czasu w wagonach Undergroundu, przybiera najrozmaitsze formy, które w pewnym momencie ogarnia schemat powtarzalności:

- począwszy na kontemplacji nad książką lub gazetą (rozłożony wygodnie na siedzeniu we wczesnych godzinach porannych),

- poprzez wdychanie cudzych oddechów oraz potu z dziesiątek pach (stojąc sztywno na nogach, będąc jednocześnie ubijanym z każdej strony, przez różnej maści pasażerów w tragicznie męczących ciało godzinach szczytu),

- skończywszy wreszcie na smakowaniu absolutnej ciszy i pustki późnych godzin nocnych (wyłączony ze wszelkiego dialogu ze światem zewnętrznym, wsłuchany tylko w stukot kół pociągu i własny oddech oraz świst ciepłego powietrza, przewalający się między pustymi siedzeniami - gdzieś pod ziemią - pomiędzy stacjami Clapham Common a Morden).

Wyjątkiem jest piątek, w którym króluje zapach alkoholu wydobywający się litrami z ust roześmianych ludzi, którzy nieudolnie (ale usilnie i z poświęceniem), czynią wszystko, by zakłócić tę jednostajną przemijalność i choć przez chwilę móc pomocować się z czasem.

3 paź 2009

Puste miejsca - Plac Wilsona



MOCK powiedział mi: "Zrób zdjęcie". Ja mu powiedziałem: "Napisz historię".


Miejsca są puste. Dokładnie rok temu o 15:15, Romek i Piotrek odbyli ostatnią podróż na swoich ulubionych miejscach w 3 wagonie, Romek po lewej, Piotrek po prawej. Byli przyjaciółmi z dzieciństwa, mieszkali na tej samej ulicy na Mokotowie. Trochę ponad rok temu Romek postanowił się przeprowadzić do Odessy, żeby założyć tam salon pedicure, i tak właśnie zrobił.

Piotrek od tamtej pory nie jeździ metrem, chodzi na piechotę. Co jakiś czas rozsyła łańcuszki do znajomych np. zapal świeczkę dla Romka, który wpadł pod wagony metra, jeśli zrobisz to w ciągu 3 minut spotkasz miłość swojego życia, jeśli skasujesz Romek wciągnie cię pod wagony metra przy najbliższej okazji.