28 wrz 2009

John - Russel Square - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

"Travelling broadens the mind" - powtarza na każdej lekcji John, nauczyciel geografii. John jest bowiem wiecznym podróżnikiem, choć nigdy nie wyjeżdżał z Londynu. Ogląda namiętnie Discovery Travel & Living, czyta czasopisma i książki podróżnicze, słucha audycji, w których podróżnicy opowiadają o dalekich wyprawach gdzieś wgłąb dżungli. John jest wiecznym podróżnikiem, ale boi się zmienić miejsce, bo obawia się, że wtedy cały świat by się zmienił. Czuje się cząstką wielkiego systemu. Z tego też powodu jeden dzień w tygodniu poświęca na zwiedzanie Londynu. Obejrzał chyba już wszystko, ale stale chodzi choćby do British Museum, żeby oglądać poszczególne ekspozycje, robić zdjęcia eksponatom, katalogować je w swoim komputerze dodając im jakieś opisy. John czując się bardzo ważną cząstką wielkiego systemu ma misję. Chce on napisać najbardziej szczegółowy przewodnik po Londynie, jaki kiedykolwiek powstał.

Na razie jednak jedzie do szkoły...zacznie lekcję od głośnego stwierdzenia "travelling broadens the mind" i opowie swoim uczniom jak pachnie trawa na mongolskich stepach.

23 wrz 2009

Zdzisław - Monument - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Pan Zdzisław jest emigrantem. Przyjechał tu z Polski trzy lata temu. Podróż zajęła mu prawie dwie doby. Najdłuższa podróż w życiu. W Polsce pracował w fabryce, ale to zajęcie go strasznie nużyło. Przychodził po ośmiu godzinach pracy i kolejne godziny spędzał przed telewizorem i oglądał BBC. Tam nauczył się języka i zobaczył, że świat może być duży i kolorowy. Pan Zdzisław w ogóle lubił się uczyć, ale wcześniej nie miał okazji. Lubił też ogrom świata. Pracował więc jeszcze więcej i oszczędzał wytrwale, żeby obrócić wszystko o 180 stopni, a na pewno o 16° 10′ 59″. To odległość między Greenwich a Koszalinem. Jego wielka przygoda zaczęła się na zmywaku, jak zwykle zaczyna się londyńska przygoda polskich marzycieli. Potem było już tylko lepiej. Teraz sprzedaje bilety w The Monument. Spotyka ludzi z różnych stron świata i wręcza dyplomy za pokonanie 311 stopni. Już tylko do London Bridge i kolejką na West Croydon. Podróż zajmie mu około godziny. A potem one bedroom flat, kanapa i BBC.

Teraz jest dobrze.

22 wrz 2009

Balazs - Budapeszt


Balazs pracuje jako fotoreporter w jednym z węgierskich brukowców - Blikk. Jego praca nie jest na swój sposób upokarzająca - zajmuje się fotografowaniem niemowlaków do weekendowego dodatku, który jest odpowiednikiem polskiego "Witajcie na świecie". Kiedy Balazs studiował fotografię marzył, żeby być jak Louis Jules Duboscq-Soleil. Zawsze pociągała go stereoskopowa dagerotypia. Jeszcze bardziej pociągały go półnagie modelki, które chciał fotografować. A potem najlepiej z nimi sypiać.

Rzeczywistość przypomina czasem fotoplastikon. Marzenia o odległych i niedostępnych krainach szczęścia przesuwają się przed naszymi oczami. Zostaje po nich ślad w pamięci i ból oczu od patrzenia w światło.

Po chwili refleksji zdajemy sobie również sprawę, że marzenia nie zawsze się spełniają.

I ta myśl sprawia najwięcej kłopotu.

21 wrz 2009

Kate - Elephant & Castle - Londyn



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Kate jedzie na randkę. Jest trochę zdenerwowana, bo pierwszy raz ma zobaczyć tego człowieka. Poznali się na Facebooku. Oboje są fanami donutsów, więc pewnego deszczowego dnia zagadnął ją. Dobrze się dogadywali, było miło. Minęło pół roku i zdecydowali, że może warto pomóc szczęściu i wyjść zza ekranu. Ma czekać na nią z żółtym tulipanem w ręku. Pójdą razem do Tesco Express i kupią trzy pączki z różową polewą za funciaka, przejdą się trochę, posiedzą na ławce. Spotkają się jeszcze miliony razy, a potem ślub, wesele i inne ceregiele.

Kate jeszcze nie wierzy, że na Facebooku można znaleźć miłość życia.

16 wrz 2009

Orli - Hajfa

 

HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z HAJFY NADESŁAŁA ANNA:

Orli sobie nie życzy. Nie życzy sobie celowania w nią obiektywem, tak samo jak rano nie życzyła sobie, by Gidi decydował o jej przyszłości. Orli nie rozumie, dlaczego wszyscy chcą mieszkać w Tel Awiwie. Gidi twierdzi, że to właśnie tam jest ich przyszłość, że nawet tamtejsze morze ma inny kolor. Co za bzdura. W Tajlandii, owszem, morze ma inny kolor. Wszyscy ich znajomi to mówią. Swoją drogą w przyszłym tygodniu też tam lecą. "Thailand is the best place in Israel", wiadomo. Może tam, na jakiejś bezludnej plaży, będą w końcu w stanie szczerze porozmawiać. Na razie Orli ma dość. Nie życzy sobie.

P.S. Swoją drogą Orli to piękne imię - znaczy po hebrajsku "światło jest moje".

15 wrz 2009

Maurice - Bruksela



"Tymczasowość" - oto pojęcie uszyte na miarę naszych czasów. Tymczasowość to czas okrojony, poddany atrybucji, która odmienia jego sens. To czas ograniczony geograficznie do hic. Jeśli żyjesz w "tymczasowości" zawieszeniu ulegają prawa, które rządziły Tobą dotychczas.

Maurice jest w Brukseli tymczasowo. Właśnie podróżuje metrem z dwiema pięknymi kobietami, którym wcześniej robił zdjęcia. Gdzieś za miliardem oceanów, bilionem gór, tryliardem rzek czeka na niego inna kobieta. Chwyta za nadgarstek jednej z kobiet, który pachnie perfumami, namiętnością i amfetaminą. Mdli go. Ale tylko przez chwilę.

Przez jakiś (krótki) czas.