9 lis 2009

Tatiana - Barcelona



HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ M:

Tatiana jest Rosjanką. 5 lat temu przyjechała do Barcelony z jedną walizką, z 200 euro w kieszeni. Z niczym więcej. Zatrzymała się w najtańszym hostelu w mieście. Piąte piętro. Widok na słynną La Ramblę. Ciepłe noce, wąskie uliczki, pranie nad głowami przechodniów, małe rozświetlone kawiarenki, papugi w klatkach ulicznych handlarzy. Tatiana siedziała wtedy na balkonie i paliła nerwowo papierosa za papierosem. Zastanawiała się co dalej. Znów nie u siebie, znów gdzieś poza przestrzenią. Miliony kilometrów od tego, co znała.

Dziś płynnie mówi po hiszpańsku, pracuje w muzeum Jeana Miro i jest wielbicielką hiszpańskiej cavy, którą sączy do kolacji wraz z mężem, starszym od niej o 20 lat ekscentrycznym tłumaczem Nabokova.

Poznali się w Barcelonie, w rosyjskim sklepie, kupując waniliowe obwarzanki. Tłumaczył wtedy Lolitę.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Z moich doświadczeń dwuletniego życia w Barcelonia moge stwierdzić, że ten opis brzmi zabawnie. To nie jest kraj w którym od zaraz można wynająć jakieś mieszkanie i znaleźć pracę. Nawet startując z 1000 euro bez znajomości jezyka mogłaby się zatrudnić raczej tylko przy zbieraniu ważyw, albo w branży handlowania ciałem.

Anonimowy pisze...

och ach te nieprawdopodobne historie

cenzura niestety wycięła fragment o tym, jak to Tatiana handlowała szynkami serano przez pierwsze dwa lata, potem przerzuciła się na handel wdziękami i tak po kolejnych dwóch latach było ją już stać na mieszkanie w Pedralbes

a hiszpańskiego nauczyła się na zaocznych kursach uniwersytetu w Lleidzie. tak ją to wciągnęło, że nauczyła się jeszcze katalońskiego

eh
życie to nie bajka

Anonimowy pisze...

Nocami zaś wskakiwała w strój kobiety-kota i ratowała biedne żółwie z klatek.
Poza tym reszta się zgadza. Szczególnie to piąte piętro, cava i obwarzanki są prawdziwe. Co do o 20 lat starszego mężczyzny, to nie byłabym taka pewna, bo o ile mi wiadomo nie gustuje w tak dojrzałych egzemplarzach.