30 lis 2009

Ludzie w metrze - pierwsze urodziny!!

I tak to to tak to to tak to to tak
Ludzie w metrze obchodzą dziś pierwsze urodziny! W tym czasie:

1. Blog zdobył tytuł "Literackiego Bloga Roku"
2. Blog odwiedziło 4183 osób z 4 kontynentów, 40 państw i 137 polskich miast.
3. Najwięcej odwiedzających - 2476 - pochodziło z Warszawy. Na kolejnych miejscach znalazły się Kraków, Poznań i Olsztyn.
4. Najwięcej odsłon - 147 - blog miał 10 listopada 2009 - w dniu ogłoszenia wyników na literacki blog roku.
5. Najczęstszym źródłem wejścia na blog było... google (715 wejść). Na drugim miejscu znalazł się facebook (659)!
6. Na blogu pojawiły się 94 posty.
7. Historie lub zdjęcia nadesłało 11 osób.
8. Najpopularniejszymi postami były - "Puste metro - Londyn" oraz "Blondynka".
9. Najczęstszym słowem kluczowym, po którym wchodzono na bloga było "ludzie w metrze"
10. Najciekawsze słowa kluczowe: śpiący ludzie, ogłuszyłam karpia, adidas madonna, była prostytutka szuka męża, jak olać chłopaka, zez u mopsa, była pijana ale wiedziała czego chce, co rosło na polu u jeremiasza, czy alkoholik może być dobrym kochankiem?, dlaczego ludzie śpią na torach, gra dziewczyna z komurkom, gówno martyny, jak uśpić niesfornego psa, kamuflaż ludzi, kobiety pracujące w agencji towarzyskiej, które zaszły w ciążę, kucharka w barze mlecznym, mam kochanka nie kocham zeza, maść z żółtego tulipana, metro kijuw, młotkiem karpia, namiętna noc w hotelu, ona ma zeza, perfumy-przejde przez ulice a ludzie sie ogladają, pijana japonka w metrze,  piosenka z american pie wesele jak zwiędły kwiatki, prostytutki z ursynowa, rodzaje brud i wąsów u męszczyzn zdięcia, sex zdjecia urzedniczek w pracy z ukrycia, tapiry zasypiają na zimę, wiersze dla sześćdziesięciolatka.

Ludzie naprawdę mają fantazję.

11. Najczęstszą przeglądarką był Firefox.
12. Najczęstszym systemem operacyjnym był Windows.
13. Jedna osoba weszła na blog z rozdzielczościa 0:0 (?) ;)
14. Najwięcej wchodzących osób korzystało z neostrady.

Korzystając z tej jedynej w swoim rodzaju okazji chciałbym podziękować wszystkim, którzy współredagowali ze mną blog, wspierali mnie w chwilach zwątpienia (a było ich wiele) linkowali, komentowali. Dziękuję!

22 lis 2009

Ludzie - Kijów



HISTORIA NADESŁANA PRZEZ JUANĘ:

Mijamy się. Codzienne tysiące z nas przemierzają różne trasy. Każdy jest inny. Mamy coś wspólnego ze sobą. Każdy ma swoją historię. Wszystkie zaczynają się i kończą właśnie tu.

Przechodzimy obok siebie w pośpiechu. Unikamy obcych spojrzeń. Dajemy się mijać i sami mijamy. Wzdrygamy się, gdy ktoś nas przypadkiem dotknie. Nasze twarze zastygają w bezwyrazie. Odrzucamy emocje, uczucia, historie, których moglibyśmy być częścią. Nasze wewnętrzne światy chowamy szczelnie pod skórą, pod ubraniem. Chcemy być bezpieczni.

Kłębią się w nas myśli, które nie znajdują ujścia. Gdyby ich krzyk nastąpił jednocześnie, zagłuszyłby chyba całe miasto. Każdy czegoś pragnie, o czymś marzy. Jedni już nawet coś mają. Drudzy wciąż szukają.

Pozostawiamy niewidoczne ślady na brudnych podłogach, które błyszczą jedynie odbiciem sztucznego światła. Na przemian chodzimy, stoimy, jeździmy, zatrzymujemy się, wstajemy, czekamy i idziemy dalej... Cały czas gdzieś zmierzamy. Razem.

Dokąd? Z kim?

11 lis 2009

Mamy nogi


Mamy nogi, lecz nie mamy gdzie uciekać.

9 lis 2009

Tatiana - Barcelona



HISTORIA I ZDJĘCIE NADESŁANE PRZEZ M:

Tatiana jest Rosjanką. 5 lat temu przyjechała do Barcelony z jedną walizką, z 200 euro w kieszeni. Z niczym więcej. Zatrzymała się w najtańszym hostelu w mieście. Piąte piętro. Widok na słynną La Ramblę. Ciepłe noce, wąskie uliczki, pranie nad głowami przechodniów, małe rozświetlone kawiarenki, papugi w klatkach ulicznych handlarzy. Tatiana siedziała wtedy na balkonie i paliła nerwowo papierosa za papierosem. Zastanawiała się co dalej. Znów nie u siebie, znów gdzieś poza przestrzenią. Miliony kilometrów od tego, co znała.

Dziś płynnie mówi po hiszpańsku, pracuje w muzeum Jeana Miro i jest wielbicielką hiszpańskiej cavy, którą sączy do kolacji wraz z mężem, starszym od niej o 20 lat ekscentrycznym tłumaczem Nabokova.

Poznali się w Barcelonie, w rosyjskim sklepie, kupując waniliowe obwarzanki. Tłumaczył wtedy Lolitę.

7 lis 2009

Pani Carter – Waterloo



HISTORIĘ I ZDJĘCIE Z LONDYNU NADESŁAŁA KRÓLEWNA NA PATYKU:

Pani Carter jest bardzo zapracowaną kobietą, więc tylko w metrze ma czas na odpoczynek. Niby oficjalnie pracuje na jednym etacie, ale tak naprawdę... Właśnie jedzie z jednego z londyńskich szpitali, gdzie pracuje jako kucharka. W domu czeka ją trójka rozwrzeszczanych dzieci i mąż, który jest ogromnie zmęczony po pracy na budowie. Teraz siedzi wygodnie na kanapie i ogląda wiadomości, ale robi się coraz bardziej głodny, a żona właśnie się spóźnia, czego robić jej absolutnie nie wolno. Pani Carter teraz jeszcze się prześpi, a potem przygotuje dla całej rodziny kolację, wstawi pranie, odrobi lekcje z małą Lucy, umyje wszystkie naczynia i wysprząta wszystkie pokoje. Kiedy mąż będzie już smacznie chrapał od trzech godzin pani Carter wolno będzie położyć na te kilka godzinek. Jutro wstanie o świcie, przygotuje dzieciom i mężowi kanapki do szkoły, przeprasuje wszystkie wczoraj wyprane ubrania i pomyśli sobie, że już za trzy dni niedziela.

W niedzielę pani Carter myśli sobie zawsze, że wspaniale jest łączyć pracę zawodową ze szczęśliwym życiem rodzinnym. Teraz jednak nie jest w stanie dojść do tak konstruktywnych wniosków.

4 lis 2009

Tomoe Hotaru - Tokio



HISTORIA I ZDJĘCIE BY JAHNE WALERIAŃCZYK:



Tomoe Hotaru (jap. "świetlik wschodzący z gleby") ma 5 lat i chodzi do przedszkola Juban w Asakusa, niedaleko swiatyni Senso Ji. Jest przyzwyczajona do turystów robiących zdjęcia, zapachu ryżowych krakersów i do ptaków, które gromadami obsiadają pagody, kramy i drzewa w okolicy. Hotaru nie dba ani o turystów, bo są irytujący i wszyscy wyglądają tak samo, nie dba o ryżowe krakersy, bo woli czekoladę i nie wzruszają jej też świątynne ptaki, ani żywe, ani martwe.

Nie lubi ptaków: doskonale wie, że one maja tak w zwyczaju, że w końcu spadają na ziemię i Hotaru ciarki przechodzą po plecach na myśl, ze któreś z tych stworzeń mogłoby runąć jej na głowę. Hotaru nie ufa ptakom. Ich funkcja w świecie jest dyskusyjna; są straszne, i te ich paciorkowate oczy wirujące we wszystkich kierunkach.... Tak, Hotaru dobrze się orientuje co z nich za potwory!

Gdyby Hotaru była szczerym, miłym dzieckiem, powiedziałaby otwarcie, że ptaki bezsprzecznie i wprost przerażają ją, ale nie jest szczera. W przedszkolu, wśród innych dzieci, Hotaru zmienia swój strach w demonstracyjne okazywanie wstrętu. Nigdy nie jest jej przykro, kiedy któreś z dzieci znajdzie w ogrodzie otaczającym przedszkole kolejnego ptasiego trupa. Dziś też, jej reakcja na martwa jaskółkę była
przewidywalna. "Ale jestem zadowolona że to głupie ptaszysko umarło", mówi zadziornie Hotaru i zostawia resztę lamentujących dzieci z panią przedszkolanką.

Dzieci bywają tak szczere i okrutne w swoich słowach, jak dorośli jedynie w myślach pozwalają sobie na to.

2 lis 2009

Jan - Świętokrzyska



Jest kwiecień, albo maj, nie pamiętam dokładnie. "To, co pamiętam jest jak poszarpane taśmy, które tkwią nieprzerwanie w mojej głowie. Muszę je posklejać, uporządkować." Nie wiem co jest prawdą. "If your memory tells you it was only a dream, call your memory a liar for it was the most real reality possible."

Kiedy to było? "Wtedy gdy"? Blisko. Grzęźnij.

Jestem u L. Mamy godzinę do jej wyjazdu. Jej pokój jest w nieładzie. Pościel jest rozgrzana. Jest koniec kwietnia. Mówi do mnie "Musimy posprzątać, a ja muszę się jeszcze umalować". Rozumiem. "Tak długo czekam, a ty ciągle myjesz swoje ciało. Moje dłonie prawie z głodu umierają." Ona wyjeżdża. Ja ją kocham.

Wszystko w nieładzie, tzn. nie pod kątem prostym. Porządkuję. Układam. Odmierzam. Ustawiam grzbiety książek według kolorów, szerokości. Wkładam płyty do pustych pudełek. Wszystko w symetrii. Boski ład. Nic nie może wykroczyć poza porządek, nic nie może odstawać, nic nie może psuć ładu.

L. czeka z walizkami w przedpokoju. Za chwilę ma wyruszyć do egzotycznych krain - Hajfa, Tokio, Meksyk. Islandia.

Spoglądam jeszcze raz na wysprzątany pokój. Jest koniec kwietnia. Słońce wpada do pokoju. Refleksy z szyb sąsiedniego bloku padają na ściany. Padają na biurko, na którym dostrzegam swoje odciski palców. Wycieram je. Pokój jest dziewiczo czysty.

L. pozna kogoś na wyjeździe. Nigdy już nie wejdę do tego pokoju.

I wtedy zdałem sobie sprawę, że nie zostawiłem ani jednego śladu.

Ani na blacie.
Ani w jej pamięci.




"No wonder you rise in the middle of the night
to look up the date of a famous battle in a book on war.
No wonder the moon in the window seems to have drifted
out of a love poem that you used to know by heart. "