29 sty 2009

Martyna - Kabaty



Martyna myśli. Niedawno poznała kogoś kto ją totalnie zauroczył, wywracając jej świat do góry nogami. Martyna ma jednak problem - nazywa się Adam i jest jej chłopakiem od 1,5 roku. Trochę go kocha, wiele razem przeżyli. Byli razem na wakacjach za granicą. Układało im się tak sobie. Wie, że przy tym pierwszym będzie szczęśliwa, a przy Adamie nie. Ma dylemat - jak powiedzieć Adamowi o tym innym? A może zataić prawdę, żeby go nie krzywdzić? Jak ocalić przy tym swoje sumienie?

Powie mu po dłuższym czasie. Świat nie zachwieje się ani nie rozkurwi. Pozostanie niewzruszony jak serce Adama. Na wieki wieków. Amen.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Z kolei Pan Zauraczający nie będzie do końca świadom rozsterki jaką przeżywała Martyna z jego powodu. Nie dowie się, że gdyby nie jego urok, Martyna i Adam żyliby długo i szczęśliwie, nawet jeśli kochaliby się tylko trochę lub coraz mniej. Ich poprawny los - małżeństwo, kolejne wczasy za granicą, mieszkanie 44m2 za 350 000 zł, dziecko, pies, może nawet drzewo, zostałby spełniony. Jedyne co wie to tyle, że Martyna rzuciła innego, by być z nim. Bardzo mu się to uczucie podoba, urósł nie tylko w swoich oczach, ale też kolegów. Ale teraz, gdy chce spojrzeć na Martynę inaczej niż na dziewczynę, którą dzięki temu jak jest zajebisty odbił innemu, już nie potrafi. W końcu nudzi mu się gloria i chwała własnego ego. Nawet Martyna już nie jest taka fajna, ciągle coś od niego chce, nie daje mu spokoju, robi awantury, bo czuje się zaniedbywana. Pan Zauraczający idzie szukać dalej. Tylko tym razem, gdy on będzie zostawiał Martynę dla innej, nie będzie musiał ocalać własnego sumienia. K.

Anonimowy pisze...

Z kolei Martyna nigdy nie pisała nikomu scenariuszy. Martyna nie czuła się nigdy bogiem, nie czuła się nawet dobrym scenografem. Nie lubiła błyszczeć w świetle fleszy, czasem nawet specjalnie wyłączała światło, żeby nikt jej nie widział i ćwiczyła rolę po ciemku. Pan Zauraczający znalazł ją w zupełnej ciemności, smutną, nieumalowaną, w brudnej sukience. Była wtedy sama, bo każdy miał przecież swoją rolę i gówno obchodziło wszystkich co się dzieje z epizodyczną rolą Martyny.Była zresztą taką kiepską aktorką. Pan Zauraczający od zawsze błąkał się gdzieś na zapleczu, i wypatrywał w ciemności białej sukienki. Wiedział, że Martyna zadaje się z aktorem grającym jedną z głównych ról. Kim on był, żeby to zmieniać. Reżyser już napisał cały scenariusz i nie uwzględniał żadnych zmian. Według niego był napisany doskonale, według niego wszyscy byli szczęśliwi. Spektakl totalnie nie wypalił, wszyscy obecni w teatrze dziwili się dlaczego.
Reżyser nie jest bogiem.

a pan Zauraczający i biała sukienka żyli długo i szczęśliwie, bez ślubu, bez dzieci,z dwoma kotami w warszawskim bloku. oboje nie chcieli poprawnego wyreżyserowanego losu, i takiego nie mieli. Nikogo nie szukali, bo znaleźli siebie.
Niektórym ciężko się z tym pogodzić.


Martyna